Jak Yennefer nocująca na skraju lasu…
Kto sagę o wiedźminie czytał, ten wie, że znakami rozpoznawczymi tej czarodziejki był otaczający ją zapach bzu i agrestu. I właśnie te aromaty bardzo wyraźnie zaznaczają w tym winie swoją obecność. Co poza nimi? Świeża, wiosenna trawa, listowie porzeczki i odrobina słodkiego ananasa na kredowo-dymnym tle. W ustach to sauvignon z mojego ulubionego południowostyryjskiego siedliska orzeźwia cytrusową kwasowością, jest strukturalne, a zarazem estetyczne i, jak by to powiedzieli Anglosasi, „zesty”. Wyśmienite!
Wcześniej napisałam też o innym „winie na Yennefer” – tutaj. To również było sauvignon blanc :)