Za Mirą tęskniłam jeszcze zanim całkiem opuściła butelkę. Za jej dojrzałą, biszkoptowo-morelową elegancją poprzedzoną zdecydowanym aspirynowym uderzeniem, a zakończoną akcentem prażonych w soli migdałów i słonych paluszków.
Taką mgiełkę aromatów zostawia za sobą Mira. W ustach jest pełna życia, kłuje szpileczkami cytrusowej kwasowości, pieści kremowym musowaniem i syci piątym smakiem.
Mira to naturalne, musujące cataratto, wyprodukowane metodą tradycyjną. Tęsknię, bo nie ma go w Polsce, choć mam nadzieję, że już niedługo. Puszczam więc zalotnie oko do importerów, którzy wiedzą, że ich klienci lubią musiaki konkretne i z charakterem. Wina, które stawiają warunki i nie pozwalają skupić się na niczym innym. Tak jak Mira, bo Mira to gwiazda wieczoru, która kradnie uwagę całego towarzystwa, bez wyjątku!